Wybieramy nawilżacz

2019-11-29 09:00:00 (ost. akt: 2019-11-28 14:49:18)

Sezon grzewczy już mocno rozpędzony. Wiadomo: grzejemy, żeby nie było zimno, wietrzymy, żeby było świeżo. A co z suchością, która powoduje problemy z koncentracją, czasem suchy kaszel, ale i niekorzystnie wpływa na cerę i włosy? Odpowiedzią będzie nawilżacz powietrza.

Suche powietrze to zimowy problem wielu polskich domów — w sezonie grzewczym wilgoć powietrza drastycznie spada. Podobnie dzieje się, gdy akurat nawiedza nas fala upałów. I cera cerą, kaszel też da się przeżyć — ale już taki astmatyk może mieć poważniejsze problemy ze zdrowiem. Naukowcy, którzy w tej sprawie przeprowadzili badania, wskazują, że osoby stale przebywające w suchym powietrzu skarżą się na problemy z oddychaniem, cierpią na zaburzenia pamięci i koncentracji. Jednocześnie narzekają na kłopoty ze snem, a do tego dochodzą jeszcze zmiany skórne i gorszy wygląd włosów. W niektórych przypadkach wysuszone powietrze będzie ponadto sprzyjało infekcjom i rozwojowi bakterii — a to już bardzo negatywnie wpływa na nasze zdrowie, szczególnie u dzieci. Ktokolwiek odczuje choć jedną z powyższych dolegliwości lub dyskomfortu — powinien poważnie przemyśleć zakup nawilżacza powietrza. Tylko jak go wybrać?

Optymalny poziom nawilżenia powietrza

Przede wszystkim musimy wiedzieć, jak suche to powietrze w naszych mieszkaniach nie może być — i do jakiego stopnia powinno być wilgotne. Wedle badań minimalna wilgotność powietrza w mieszkaniu powinna przekraczać 30 proc. Gdybyśmy chcieli czuć się naprawdę komfortowo — powinniśmy dążyć do poziomu wilgotności w granicach 50 proc. Tymczasem gdy nasze kaloryfery chodzą dość intensywnie, a pokoje wietrzymy rzadko — może się zdarzyć, że wilgotność ledwie przekroczy 20 proc. Pamiętajmy jednak, że każde ekstremum działa na naszą niekorzyść i tak samo nie wolno nam przesadzać z wilgotnością. Zbyt wilgotne powietrze to bowiem wymarzone środowisko dla rozwoju pleśni i grzybów, a i na nasze zdrowie nie wpływa zbyt pozytywnie. Zanim więc kupimy nawilżacz — zaopatrzmy się higrometr.

Zakupy

W takich sytuacjach mnie już na wstępie najbardziej deprymuje zbyt wielki wybór. Podobnie jak w przypadku innych urządzeń elektronicznych, także nawilżaczy znajdziemy cały wachlarz: od egzemplarzy niewielkich, prostych w obsłudze — po modele wielkie i nader skomplikowane, ale ponoć działające cuda. Sprecyzujmy zatem na wstępie nasze potrzeby: liczy się przede wszystkim standardowo panująca wilgotność w naszym mieszkaniu, wielkość poszczególnych pokoi i nasze cechy indywidualne — jeden potrzebuje tej wilgoci więcej, inny zadowoli się jakimiś 35 procentami i już. Kolejna sprawa to oczywiście budżet: chcemy wydać na ten nawilżacz pół pensji czy wystarczy najprostszy model za kilkadziesiąt złotych. Nadmienię, iż te najbardziej profesjonalne nawilżacze potrafią kosztować od kilku do nawet kilkunastu tysięcy złotych. Decyzję pozostawiam więc Kochanym Czytelnikom!

Rodzaje nawilżaczy

Pierwsze idą tradycyjne: na ogół ceramiczne, metalowe lub plastikowe pojemniki, które wieszamy na grzejniku i wypełniamy wodą. Pod wpływem ciepła ta woda zaczyna parować i tak nawilża pomieszczenie. Cena zakupu niska, koszty użytkowania praktycznie zerowe (jedynie wlewana tam woda), a do tego bogate wzornictwo — te nawilżacze lubią wszyscy. Niestety, są mało wydajne — efekty ich pracy odczujemy jedynie w małych pomieszczeniach. Dalej idą nawilżacze parowe, do których potrzebujemy już prądu. Są modele na prąd z sieci, ale są i takie z dodatkowym akumulatorem, na baterie. To na ogół małe urządzenia, z pojemnikiem na wodę i grzałką do jej podgrzewania. Zimne powietrze po zmieszaniu z parą wodną tworzy delikatną i praktycznie niezauważalną mgiełkę. Ich sporą zaletą jest fakt, że wysoka temperatura niszczy zawarte w wodzie bakterie, a sama mgiełka może delikatnie podnosić temperaturę w pomieszczeniu, co w sezonie grzewczym może mieć znaczenie. Nawilżaczy parowych możemy też używać do inhalacji czy nawet aromaterapii. Ich największa wada to spory pobór energii elektrycznej.

Nawilżacze ultradźwiękowe to już wyższa szkoła jazdy. Ich kluczowe części to membrana ultradźwiękowa i wentylator. W tych bardziej zaawansowanych może być jeszcze grzałka i filtry oczyszczające. W takim nawilżaczu przy pomocy ultradźwięków woda rozbija się na małe cząsteczki, skutkiem czego powstaje mgiełka. Pracę takiego nawilżacza można kontrolować z pomocą odpowiednich sterowników do ustawienia najważniejszych parametrów. Jest w nim też wbudowany higrometr do stałego monitorowania wilgotności powietrza. Ogromną zaletą jest cicha praca, wydajność, o wiele niższy pobór energii niż w tych parowych. Wadą może być konieczność wymiany filtrów lub ich czyszczenia. Niektóre mogą być uciążliwe dla zwierząt domowych.

Z kolei nawilżacze ewaporacyjne działają podobnie jak urządzenia parowe, różnica polega na samym tworzeniu pary wodnej, bo te nawilżacze nie mają grzałki. To wentylator zasysa do wnętrza urządzenia suche powietrze, kieruje je na matę, a tam zyskuje ono wilgotność. Potem powietrze o zwiększonej wilgotności jest emitowane w postaci niewidzialnej pary wodnej. Ten rodzaj nawilżaczy też zużywa mało energii. Ich wadą jest jednak niższa wydajność, zwłaszcza wraz z ubywaniem wody w pojemniku. Niektórym mogą przeszkadzać też odgłosy szumienia. Ale też można ich używać do aromaterapii.

No i na który się zdecydować? Potrzeby, potrzeby…! Jeśli nie będziemy z nawilżacza korzystać zbyt często, a i budżet nie pozwala na więcej — postawmy na parowy. Niezłym pomysłem jest też model ewaporacyjny: da lepsze efekty niż parowy, a nie zużyje tak dużo energii. Mój typ to jednak nawilżacz ultradźwiękowy: pozwoli dokładnie kontrolować poziom nawilżenia naszych pomieszczeń, bo możemy wybrać konkretne parametry. Fakt — do tanich nie należy, ale jest wart swej ceny. Wersja tradycyjna to propozycja dla skąpych lub wspomaganie dla któregoś z nawilżaczy na prąd.

Funkcje dodatkowe

Wiadomo. Im bardziej zaawansowany i droższy model — tym tych dodatkowych funkcji w nim więcej. Najpopularniejsze jest oczyszczanie, bo w domu, a już szczególnie w pracy powietrze może być pełne zarazków, bakterii, pleśni i grzybów, a te negatywnie wpływają na nasze samopoczucie i zdrowie. Nawilżacze zaopatrzone w filtry oczyszczające redukują w powietrzu nadmiar kurzu, pyłków i bakterii. Inna funkcja to jonizacja: dzięki opcji wytwarzania anionów nasz nawilżacz neutralizuje w powietrzu jony dodatnie. To ważne, bo właśnie te jony odpowiadają za niedotlenienie organizmu, astmę, choroby zatok, migrenę, reumatyzm i wiele innych schorzeń.

Wielu może zdziwi funkcja osuszania w nawilżaczu — zainstalowana jakby na przekór. Wspomniałam jednak, że nadmiar wilgoci też może szkodzić, zatem nawilżacz z osuszaczem pomoże pozbyć się nadmiaru wody w powietrzu. Funkcja nader przydatna wiosną i jesienią.

Aromaterapia i inhalacja to kolejne funkcje, w które może być wyposażony nasz nawilżacz. Aromaterapię znali już starożytni i wciąż cieszy się dużym powodzeniem. W niektórych nawilżaczach można bez obaw stosować olejki i inne środki, dzięki którym mgiełka wodna będzie także wpływać na nasze zmysły czy ciało. Z kolei inhalacja to prosty i popularny zabieg leczniczy, który pomaga osobom z chorobami układu oddechowego. Z jego pomocą można choćby redukować objawy astmy.

Oczywiście, że żadna z tych funkcji nie jest w naszym nawilżaczu niezbędna. Jeśli jednak którakolwiek z nich wspomoże działanie nawilżacza i jeszcze bardziej poprawi komfort naszego życia — to ja pytam: dlaczego nie…?
Magdalena Maria Bukowiecka

Komentarze (0)

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB