Starych domów nie trzeba burzyć…

2020-01-31 08:30:55 (ost. akt: 2020-01-31 10:10:00)

— Warmiacy i Mazurzy budowali z tego, co było pod ręką, a każdy region w zasięgu niewielu kilometrów miał swoją lokalną cegielnię. Choć kształt dachówek był ustalony — każda cegielnia miała swoją indywidualną „falę” dachówki. Dziś, gdy tym dachówkom daję drugie życie, wyraźnie widzę te różnice — mówi Tomasz Lella, architekt z Olsztyna, właściciel Studia „Pantel”.

Starych domów nie trzeba burzyć…

Autor zdjęcia: materiały prasowe

— Jaka była architektura na Warmii i Mazurach 100, 200, 500 lat temu?

— W mojej działalności architektonicznej zazwyczaj odnoszę się do architektury na przestrzeni ostatnich 100, może 150 lat. Historia tych terenów zmieniała się, natomiast analizując samą architekturę widać, że Warmiacy i Mazurzy budowali zazwyczaj dwa rodzaje domów: domy z elewacją ceglaną z cegły czerwonej i domy tynkowane. Czasami bywały też drewniane. Jeśli chodzi o materiały — budowało się z tego, co było pod ręką lub łatwe do wytworzenia: z kamienia łupanego, drewna, cegły, dachówki… Co interesujące, każdy region w zasięgu niewielu kilometrów miał swoją lokalną cegielnię. Cegielnie usytuowane były w pobliżu złóż gliny — podstawowego materiału do produkcji cegieł, dachówek, gąsiorów. Produkowano je na lokalne potrzeby i w ten sposób unikano kosztów transportu. Mimo że kształt dachówek holenderek był ściśle określony, każda cegielnia miała nieco inną formę, inną „falę”, inny wymiar, kształt i rozmiar ząbka. Efekt był taki, że dom musiał być stawiany z materiałów pochodzących z jednej, konkretnej cegielni. Teraz, po latach, kiedy w swoich projektach używam tych materiałów z „odzysku”, dając im drugie życie — te różnice w detalach są widoczne i należy o nich pamiętać, szczególnie przy dachówkach. Trzeba też sprawdzać jakość wykonania — a to może zrobić tylko architekt z doświadczeniem.

— Czy dziś wciąż możemy podziwiać świadectwa tamtej historii? Co w dzisiejszej architekturze naszego regionu wciąż widać?

— Świadectwa dziedzictwa tego regionu Warmii i Mazur wciąż istnieją i warto je zachować. Jest ich jednak coraz mniej, ponieważ ulegają rozbiórce, nieprzemyślanym przebudowom, przeróbkom lub degradacji. Stare domy czy stare siedliska, pięknie usytuowane w terenie, mają niepowtarzalny klimat i urok. Można je zachować, przetwarzając do nowych, współczesnych potrzeb mieszkańców. Jednak powinno się to robić z dużym szacunkiem do historii i powierzyć to zadanie architektowi z doświadczeniem. Ja w swojej działalności architektonicznej wykorzystuję takie materiały i projektuję nowe-stare domy nawiązujące do architektury tych regionów. Uważam, że mieszkając na tych terenach powinniśmy czerpać z takich wzorców i je kontynuować. Takie projekty można zobaczyć w katalogu projektów domów, który właśnie wydałem.

— Czy architekci lubią sięgać po wzorce z przeszłości? Inspirują ich te wzorce czy przeciwnie — ograniczają?

— Na dzień dzisiejszy mało jest pracowni architektonicznych czy architektów, którzy korzystają z takich historycznych wzorców architektury regionu. Pewnego rodzaju obecny chaos w przestrzeni powstał z powodu braku konkretnych uwarunkowań przestrzennych. Gdyby takie były, nie dopuszczałyby do zabudowy według indywidualnych upodobań, decyzji konkretnych osób oraz kompletnie rozbieżnych projektów. Nowe plany miejscowe dla danego obszaru działki, kwartału, osiedla, wioski, powinny być jasno określone, dopuszczając możliwość usytuowania konkretnych rodzajów obiektów w ściśle określonych jednolitych formach i określonych parametrach, ze ściśle określonym materiałem. Można by było w taki sposób uporządkować przestrzeń, która w ostatnich latach powstawała w sposób chaotyczny. Nam, mieszkańcom Warmii i Mazur powinno na tym zależeć.
Magdalena Maria Bukowiecka

Komentarze (0)

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB